"No właśnie, pomyślała, mieliśmy dać radę. Kłóciliśmy się, ale co z tego? W każdym związku są problemy. Coś musiałam zrobić nie tak, nieważne, czyja to była wina, z czego to wynikało. Za dużo się czepiałam, nie wytrzymał. Ile jeszcze będę o tym myśleć? Obiecałeś, że będzie dobrze, że wygramy. Ale się nie udało. Jakoś ciężko mi z tym żyć... Zbyt dużo wspomnień tłucze się po głowie. Próbuję o tym nie myśleć, ale nic z tego nie wychodzi. Albo o Tobie zapomnę, albo spróbuję zostać Twoją p r z y j a c i ó ł k ą. 1. wariant niemożliwy do zrealizowania wiadomo dlaczego, 2. - tak samo... Mimo szczerych chęci nie uda mi się spokojnie patrzeć, jak odchodzisz pewnego dnia z inną. Przepraszam... Serce by mi pękło. Myślałam na początku, że jestem z Tobą z potrzeby miłości. Kurczę, ale się pomyliłam. Na szczęście (albo i nie...) szybko zdałam sobie sprawę, że jest to potrzeba bycia właśnie z Tobą, z nikim innym. I to właśnie jest miłość. Przy Tobie wszystko było inne, lepsze. Problemy prawie wcale nie istniały. Dałeś mi różowe okulary, choć nie wierzyłam w ich istnienie. Zamieniłeś je na czarne, ale musiałeś mieć ważny powód. Wiem, że tęsknisz czasem, że myślisz o mnie i Ci mnie brakuje. Że do końca szczęśliwy nie jesteś. Ale ze mną też chyba nie byłeś. Inaczej byś nie odszedł. Ale kiedyś będziesz i ja wtedy też, wiedząc, że niczego Ci w życiu nie brakuje...."
Coraz bardziej ją to wszystko boli. Czuje, że nie może tak dłużej, czeka aż się coś wydarzy, armagedon jakiś. Będzia szła chodnikiem, cegła spadnie jej na głowę albo samochód w nią wjedzie, gdy będzie przechodziła przez ulicę. O ile lepiej by wtedy było, nie myśleć już, nie czuć i dać się zeżreć robakom. Okropne ma myśli. I nie może się ich pozbyć. Powinna iść do psychologa? Nieee... Już chodziła i co to dało? Efekt żałosny... Niech się coś wydarzy...